Jest to kawałek opublikowany 24 sierpnia 2020 r.

(2) Paweł Basiukiewicz | Facebook

Wówczas jeszcze nie mieliśmy ani jednego ponadnormatywnego zgonu. Dzisiaj, po ok. 19 miesiącach mamy 200 tysięcy ponadnormatywnych zgonów. Zgonów, których przyrost w województwach nie korelował ze zgonami przypisanymi do SARS-CoV-2, ale korelował z redukcją odsetka hospitalizacji względem „normalności”. Kawałek jakoś też pasuje do nieco innego aspektu naszej dzisiejszej debaty publicznej.

_______________________________________________________________________________________

_______________________________________________________________________________________

Był gorący lipcowy poranek 356 roku przed Chrystusem. Szewcowi z Efezu zalegały jeszcze dwa pilne zamówienia, po które wieczorem mieli zgłosić się klienci ze znamienitych rodów. Ale to nie odkładana, niewykończona praca dręczyła jego myśli. Był ojcem, miał rodzinę, znajomych, był znany wśród lokalnej arystokracji, gdyż od lat robił dla nich naprawdę dobre buty. „Nic po mnie tutaj nie zostanie, moje dzieci mają za ojca zwykłego szewca. Nawet podeszwy moich butów za kilka lat zupełnie się rozlecą”…

(…)

Za tydzień spłonęła świątynia Wielkiej Artemidy – wspominana ponad 400 lat później przez św. Łukasza w Dziejach Apostolskich. Herostrates został osądzony stracony a jego imię wymazane ze wszystkich dokumentów, jednak mimo to, do dzisiaj go pamiętamy. Herostrates stał się symbolem zbrodniarza, który za wszelką cenę, nawet za cenę ofiar swojej zbrodni chciał być sławny. Porównuje się go m.in. z mordercą Johna Lennona. To skrajnie nieuczciwe uproszczenie, to wulgaryzacja intencji tego człowieka. On nie chciał popełnić żadnej zbrodni, nie chciał nikomu zrobić krzywdy, nie chciał zniszczyć cudu ówczesnego świata. On chciał być sławny, chciał bohatersko rzucać się w płomienie i gasić pożar, by potem, po zwycięskiej walce, poparzony, poobijany wrócić do domu i napić się wina w towarzystwie znajomych i rodziny. Dlatego podpalił kupkę słomy pod budką strażnika, a może nawet nie podpalił, tylko zauważył przypadkowy ogień i wstrzymał się z reakcją, aż pożar nabierze tężyzny. Niestety, nie przewidział konsekwencji tego, co się za chwilę stanie. Każdy z nas ma w sobie potrzebę bycia docenionym, potrzebę sławy, potrzebę wejścia na podium. I każdy z nas ma w sobie Herostratesa – „Ja ukryte”, którego zamysłów i intencji nie jesteśmy świadomi. Dlatego nie zawsze konsekwencje naszych działań są zgodne z naszym „ja oficjalnym”.

Jan Lechoń pisał: „O! zwalcież mi Łazienki królewskie w Warszawie ,bezduszne, zimnym rylcem drapane marmury, pokruszcie na kawałki gipsowe figury, a Ceres kłosonośną utopcie mi w stawie. (…) Ja nie chcę nic in­ne­go, niech jeno mi pła­cze je­sien­nych wia­trów gędź­ba w pół­na­gich ba­dy­lach; A la­tem niech się słoń­ce prze­glą­da w mo­ty­lach, a wio­sną – nie­chaj wio­snę, nie Pol­skę zo­baczę.”

Życzyłbym sobie zobaczyć na wiosnę i wiosnę i Polskę.